Najgorsze co może się zdarzyć osobie piśmiennej to uświadomienie sobie, że na każde bezosobowe, ale wszak nieuchronne pytanie systemu windows: czy chcesz zachować zmiany w pliku? – zawsze odpowiada: NIE.
Tym razem też nie.
A w skrócie: wczoraj żołnierze w górach Sierra Nevada znaleźli i zabili bossa ugrupowania Autodefensa, paramilitares zapowiedzieli odwet i oświadczyli, że każdy, kto otworzy tego dnia warzywniak, restauracje, sklep z butami albo ze spinaczami biurowymi – nieważne z czym tam… – zginie marnie.
No to nie otwieramy. Miasto sparaliżowane. Spadł na nie blady strach. Ludzie boją się, że wszystko wróci. Ja myślę, że nie wróci, nie teraz. Bez sensu przecież atakować wtedy, gdy wróg czuwa a myszy uciekły przed kotem. Przygotują jakiegoś konia trojańskiego, jak nic.
Santa Marta jednak sparaliżowana. Terror strachu. Już drugi dzień siedzimy w domu i szyjemy kolorowe patchworkowe poduszki. Malujemy ściany na biało, a drzwi na błękitno, żeby było naprawdę jak w Casablance. Nie wychodzimy na ulice. Masa ludzi w hotelu, na szczęście sami fajni, słuchamy francuskich coverów Manu Chao i Sjesty Marcina Kydryńskiego, robimy sobie zdjęcia, opowiadamy bajki o innym świecie, zabawiamy małe dzieci, rzucamy zwierzątkom piłeczki, gramy na gitarze i nie wierzymy, że ludzie, którzy na motorach w kominiarkach z bronią w ręku przejechali przed chwilą przed naszym wesołym hostalem i grozili cywilom bronią… no naprawdę STARAMY SIĘ NIE WIERZYĆ W TO, że oni istnieją naprawdę.
Make love, not war.
A uprzedzając pytania, czy boję się i czy chcę wrócić, odpowiadam: NIE
LULLABY. Mimo wzystko.
Śpij jak najdłużej
Umiem już długość twoich snów
Spij – nim obudzisz się
Zapach twój zapamiętam znów
Póki mogę kłamię i pomijam wilka
Potwór nie jest wrogiem. nie zabija smok
Póki mogę kłamię że czarownic nie ma
Nie obcina palców małym dzieciom nikt
Chciałabym uwierzyć w to co mówię
Zanim wytłumaczę ci zrozumieć
Czemu w życiu jest o wiele gorzej nam
Więc zacznij chodzić
Chociaż wiem że przewrócisz się
Ja zaczaruję świat
Zanim on rozczaruje cię
autor: Anna Saraniecka
kompozytor: Renata Przemyk
Łał… Trzymaj się…
3maj sie
Iwona, wszystko ok?
Rany, zajrzałam tu po wielu miesiącach nieczytania (dlaczego – napisze Ci później) i zaczynam czytać a tu w radiu pani śpiewa po hiszpańsku Bamos a bailar (czyli mam podkłąd audio do czytania Twojego bloga):
Kurczę, to się porobiło! Nie wiem, co mam Ci napisać – „uważaj na siebie” czy jak? Pewnie uważaszna siebie, rozsądna jesteś, ale się trochę martwię…
No i coraz bardziej chcałabym przyjechać do Ciebie… Tylko pieniędzy brak….
Do następnego, musze kończyć obowiązki domowe wzywają :-/
Besitos!!!