Jak NIE POSZŁAM do szamana

7 01 2010

Na jednej z plaż Parque Tayrona, w Arreciffes rocznie ginie 200 osób, które lekceważą ostrzeżenie o silnych wirach i prądach morskich. Wirów wokół Santa Marta jest więcej… Jeden z nich wciągnął mnie i przytrzymał na miejscu przez miesiąc. Wykonywałam jakieś ruchy pozorne, a to do Cartageny, a to do górskiej chaty wgłłąb Sierra Nevada, a to na dzikie plaże, które tu są (bez mew wprawdzie za to z pelikanami). Wydawało mi się, że te ruchy są znaczne, gwałtowne i bardzo konkretne, ale przecież – nie ma się co oszukiwać – to były tylko pozory. Święta Marta złapała mnie i trzymała w swoich objęciach bardzo mocno… Zwłaszcza, że przeznaczenie zapukało do moich drzwi, zapukało? Co ja piszę! Waliło, łomotało, dopraszało się i krzyczało: No przecież chciałaś. Tego właśnie chciałaś!!! A teraz niby co?

Nie wdając się w szczegóły – tradycyjnie już dla mojej powolnej włóczęgi pojawiła się sposobność, a wraz z nią potrzeba, żeby zostać na dłużej w Kolumbii.

Nie wiedziałam, co robić. Wszystko we mnie krzyczało: Tak, chcę, tak!

Ale za mało siły, żeby wiedzieć na pewno, że tu i teraz to jest właśnie ta słuszna decyzja. Że te syreny co wabią cudnym głosem, nie dadzą mi potem w kość.

Siedzimy na łące. Ender gapi się, jak to ma w zwyczaju w niebo i pogryza trawkę (bez uśmieszków mi tu proszę, taką zwykłą, łodygę jakąś znaczy się). Ja się też nauczyłam tu gapić, jak już wspominałam całkiem sprawnie się zagapiam i przynosi mi to dużo radości.

Nagle z zagapienia wyrywa mnie rzucone w przestrzeń przez Endera:

  • Nie pójdziemy do szamana.
  • Dlaczego nie?
  • Po co? Nie potrzebujesz.
  • Jak to nie? Muszę się go zapytać co z mną będzie.
  • A co ma być?
  • No co z moja przyszłością… i w ogóle.
  • Dobrze wiesz, co z twoją przyszłością. Nie musisz pytać innych, co masz robić.
  • Nawet szamana?!
  • Nawet szamana. Szaman jest dobry dla słabych ludzi. Mówi im jak mają żyć i co mają robić. A ty przecież dobrze wiesz.

I tu się Ender podniósł i poszedł siodłać muła Culacho. A ja zostałam ze świadomością, ze żaden szaman mi nie pomoże. Że decyzja, która kiełkuje, musi mieć czas żeby urosnąć we mnie…

Kiedy ruszyliśmy w dalszą drogę, coś zabłyszczało w trawie na łące. Podkowa.

Ender łypnął okiem. – No widzisz, co ja ci będę powtarzał, jak cała Kolumbia daje ci jasne znaki – westchnął. Podkowę zabrałam ze sobą.. Plecak jest coraz cięższy..

Ale nie tylko od podkowy i innych amuletów. Prezenty od Mikołaja też ważą. Różowa piżamka w kwiatki, biała indiańska lniana koszula, tomik wierszy, czarna koszulka, taka randkowa bardziej, no i buty do tańca. Wiem, wiem… za dużo. Ale jak ja mam niby tańczyć salsę w sandałach ecco? Albo w trekkingowych goreteksach? No jak? Wiem – Pawlikowska by potrafiła, ale ja nie umiem.

A propos prezentów… zagadka: który z elementów na poniższym obrazku to mój gwiazdkowy podarunek?

Bingo. Ten właśnie.

No bo jak mam mieszkanie, to dlaczego nie miałabym mieć psa? – pomyśleli życzliwi przyjaciele. Nauczona doświadczeniem z Szakirą, przekazałam szczeniaka w lepsze od moich ręce.

A jak świąteczne nastroje? Ja tak tylko, dla przypomnienia.

A tak w ogóle to piszę z Bogoty. Przyjechałam przedłużyć wizę. I zaraz wracam na moje Karaiby. Tu zimno nie do wytrzymania, z 7 stopni, jak nie mniej. Mieszkam w Candelarii na szczycie Bogoty, w pięknej dzielnicy kolorowych domków, które przypominają mi trochę krakowski Kazimierz. Ale już nie mogę doczekać się, kiedy będę spała we WŁASNYM Łóżku. Własnym KARAIBSKIM łóżku rzecz jasna!!!

PS. Kochani, dochodzą mnie słuchy, że co niektórzy się burzą, że sobie Iwonkipibary nie mogą obejrzeć pod palmą na blogu. No takie jest założenie, że swoich wdzięków promować na blogu nie będę. Ale jeśli ktoś jest NAPRAWDĘ spragniony (oprócz tych, którym już swoje sexy fotki – w błocie, na drzewie, podrapana, pogryziona, złachana, itd. – wysłałam) oglądania mnie w warunkach ekstremalnych i nie tylko to proszę o zapisy, znaczy się proszę pisać, ja zaraz wyślę.


Działania

Information

4 Komentarze

7 01 2010
mojaszuflada

Ja w kwestii prezentu – obawiam sie zes dostala szczeniaka…

8 01 2010
darek

Trzeba bylo brac kure… ;)
Bylyby swieze jajeczka a w razie potrzeby
moglabys ja inaczej spozytkowac ;)

pozdrawiaki :)

8 01 2010
Waldek

Cześć
W końcu się zebrałem i zajrzałem, gdzie to Cię wywiało. Qurcze, jakie tam masz widoki i klimaty. Tylko z tym zimnem nie do wytrzymania to trochę świrujesz :) U nas jest 15-20 na minusie, a za Bałtykiem w Szwecji to nawet -40. Co Ty tam wiesz o zimnie. Pozdrawiam

9 01 2010
Dominique

to ja poproszę te sexowne fotki;)))
eee, u mnie tylko -10C;)
rozmowa z szamanem, nic dodać nic ująć – jak by szaman poszedł do szamana to…no właśnie co?;)
i ten prosiaczek…

Dodaj odpowiedź do mojaszuflada Anuluj pisanie odpowiedzi